Brand PL bez twarzy
Mariusz Pitura
Marketing w Praktyce nr 8 / 2016 / Opinie / artykuł z wydania drukowanego
Panie i panowie, najbardziej rozpoznawalnym za granicą artystą z Polski, który nadaje się do kampanii reklamowej, jest…
Gdybyśmy dzisiaj mieli wypromować za granicą polski brand i chcieli do tego użyć twarzy polskiego artysty, to kto mógłby to być? Z badań Narodowego Centrum Kultury wynika, że najlepszy byłby Fryderyk Chopin. Kryterium oceny była liczba języków, na które przetłumaczony jest biogram danego artysty w Wikipedii. Wpis o Chopinie dostępny jest w aż 125 wersjach językowych.
Chopin? Może to i dobry pomysł, żeby wziąć Chopina jako twarz polskich marek za granicą. Tylko wśród dziesiątek zalet, jakie niesie ze sobą użycie nazwiska tego wielkiego kompozytora, jest pewna niedogodność. Otóż Fryderyk Chopin nie żyje od 167 lat. Taki celebryta to kłopot, bo nie wystąpi w testimonialu, nie przejdzie się czerwonym dywanem, nie skomentuje czegoś w real timie. Zastanówmy się zatem razem, kto w zastępstwie najbardziej znanego artysty mógłby być twarzą polskiego brandu za granicą.
Skoro nie pierwsze nazwisko na liście, to może drugie? Drugi jest Sienkiewicz. Odpada. Nie żyje. Może ktoś trzeci? Trzecia jest Szymborska. Też nie. Czwarty Miłosz. Cóż… Potem Mickiewicz. Potem Reymont. Jest! Na siódmym jest Roman Polański! Można z nim zrobić wywiad. Poprosić o zapozowanie z produktem w modnej restauracji albo o tweeta z brandowym hashtagiem. Tylko zaraz, zaraz. Czy Roman Polański nie jest zbyt kontrowersyjną postacią? No jest. Która marka będzie chciała (zakładając, że sam Polański będzie chciał) firmować swoje produkty jego twarzą? Może być czarny PR. Może być hejt. Za duże ryzyko. Polański odpada.
Za poważny, choć z Oscarem
Szukajmy dalej. Może na kolejnych miejscach listy najpopularniejszych polskich artystów za granicą znajdzie się ktoś młody, przystojny, z dobrym wizerunkiem, najlepiej żeby znali go milenialsi. Sprawdzamy… Lem? Nie. Kieślowski? Nie. Andrzej Wajda? Wielki reżyser. Oscar na koncie. Niekontrowersyjny. Może on? W sumie mógłby być, tylko on jakiś taki poważny. Ludzie nie lubią poważnych w reklamie. Wajda raczej nie, ale zapamiętajmy go jako backup. Kto jeszcze? Na 11. miejscu jest Matejko. Matejko nie. To już Chopin lepszy. Gombrowicz? Po „Kronosie” też nie. Moniuszko? Kim był Moniuszko? Jest! Na 14. miejscu mamy idealną kandydatkę. Młoda. Piękna. Inteligentna. Muzykalna. Doda! Panie i panowie, najbardziej rozpoznawalnym za granicą artystą z Polski, który nadaje się do kampanii reklamowej, jest Dorota „Doda” Rabczewska, więc jeżeli planujecie zagraniczną kampanię z celebrytą, to z nią. Z żyjących polskich artystów na 26. miejscu jest jeszcze Zanussi. Między Bruno Schulzem a Kochanowskim. Brawo my.
Don’t panic, we’re from Poland
Może zatem, zamiast promować polskie marki za pośrednictwem ludzi kultury, najpierw trzeba wypromować polską kulturę? Na całe szczęście to już się dzieje. W roku 2000 powstał Instytut Adama Mickiewicza, który przez 3 lata zorganizował 5 tys. wydarzeń dla 50 mln widzów, m.in. w Wielkiej Brytanii, Rosji, Izraelu, krajach Beneluksu, Hiszpanii, Austrii, Szwecji, Niemczech, Turcji, USA, we Francji, na Ukrainie, Litwie, a także w Algierii, Maroku, Indiach, Japonii i Chinach. Instytut powołał markę „Don’t panic, we’re from Poland” – markę do promocji młodej polskiej muzyki jazzowej, metalowej, klubowej oraz portal Culture.pl, gdzie o najciekawszych wydarzeniach związanych z polską kulturą na całym świecie dowiadują się codziennie 3 mln osób.
Są gwiazdki, czekamy na gwiazdę
Jeżeli sukcesu polskich artystów nie mierzyć liczbą wariantów językowych w Wikipedii, a kwotą, za jaką sprzedawane są ich prace, to można śmiało powiedzieć, że polska sztuka współczesna za granicą ma się świetnie. Tryptyk „Detale” Romana Opałki londyński dom aukcyjny Sotheby’s sprzedał za 713 tys. funtów. Za rzeźby Magdaleny Abakanowicz w Nowym Jorku zapłacono 440 tys. dol. „Jeździec bez głowy” Igora Mitoraja osiągnął wartość 290 tys. dol. Obraz legendy polskiego malarstwa Wojciecha Fangora wylicytowano za 506 tys. dol. Światową renomę zdobywają też młodzi polscy artyści: Sasnal, Bujnowski, Maciejowski. Prace Wilhelma Sasnala na aukcji w Londynie zostały sprzedane za 457 tys. funtów. To znakomite wyniki w Polsce i dobre za granicą. Dzięki temu o naszych artystach jest coraz głośniej1.
Podsumowując. Okazuje się, że Chopin to niejedyne nasze dobro kulturowe. Polska sztuka za granicą ma się coraz lepiej. Mamy świetnych (i do tego żyjących) artystów, którzy znakomicie reprezentują nasz kraj. Jednak z punktu widzenia kogoś, kto chciałby wypromować polski produkt za granicą i użyć do tego rodzimego artysty, jest kłopot. Znakomita większość z nich to przedstawiciele tzw. kultury wyższej. Z całym szacunkiem dla Pendereckiego, Zimermana, Horowitza, Urbaniaka, Dudziak, Rybczyńskiego, Idziaka czy Libery, ale nikt z nich nie jest odpowiedni do wypromowania za granicą masowej marki. Brakuje nam polskiej Rihanny i Justina Biebera. Wiem, że Behemoth i Margaret robią co mogą, ale przydałby się ktoś jeszcze.
ARTYKUŁ Z WYDANIA DRUKOWANEGO
Mariusz Pitura, dyrektor kreatywny WALK Creative.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.