Google staje się mobilne
Michał Bednarski
Marketing w Praktyce nr 1 / 2018 / Narzędzia / artykuł z wydania drukowanego
Kiedy liczba zapytań kierowanych do Google z urządzeń mobilnych przerosła te desktopowe, był to jasny sygnał, że świat wokół nas się zmienia, ludzie stają się coraz bardziej mobilni. Jak to wpływa na wyniki wyszukiwania i pozycje konkretnych stron? Co zrobić, aby nie zostać w tyle za konkurencją?
Wejście do powszechnego użytku smartfonów i tabletów zrewolucjonizowało życie wokół nas. Jak pokazują badania, dostęp do smartfonu ma w Polsce aż 80 proc. osób, a innego rodzaju urządzenia mobilne posiada około połowa z nas. Przy tak dużej popularności nie musieliśmy długo czekać na wysyp wszelkiego rodzaj aplikacji ułatwiających życie mobilnym użytkownikom. Użytkownicy smartfonów mogą więc teraz na co dzień zamawiać taksówkę kilkoma kliknięciami w telefon i obserwować ruchy pojazdu na wirtualnej mapie, wybierać online jedzenie z dowozem, robić szybkie przelewy czy rezerwować bilety do kina. Nic dziwnego więc, że era mobilności wkroczyła również do wyszukiwarek internetowych, a słowo „wkroczyła” niezupełnie oddaje istotę rzeczy. W branży mówi się o prawdziwym trzęsieniu ziemi.

Trener szkolenia: Barbara Justyna Bakalarska-Stankiewicz
Jak podbić serwisy społecznościowe. Budowanie od podstaw silnej społeczności wokół marki.
szkolenie online:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Trzęsie się z niecierpliwości
Użytkownik mobilny to specyficzny rodzaj internauty. Przyzwyczajeni do szybkości realizacji usług za pomocą smartfonów nie chcą czekać aż przeciążona strona WWW załaduje się w telefonie. Po kilku sekundach oczekiwania rezygnują i wybierają kolejną stronę z wyników wyszukiwania. Są również bardzo wybredni. Strona nie jest dostosowana do urządzeń mobilnych? Poszczególne jej elementy są zbyt małe, by wygodnie z nich korzystać na smartfonie? Menu nie jest intuicyjne? Każda z tych sytuacji sprawi, że internauta bez mrugnięcia okiem opuści witrynę.
Co więcej, osoby korzystające z tabletów i smartfonów są bardzo dociekliwe. Jeśli idąc przez miasto stykają się z jakimś problemem, nie czekają aż wrócą do mieszkania, zasiądą wygodnie przed komputerem i uruchomią przeglądarkę, by wpisać adres wyszukiwarki. Z miejsca wyciągają z kieszeni smartfon i wpisują nurtującą ich kwestię. Stąd tak duża liczba zapytań wpisywanych z urządzeń mobilnych.
Zastanówmy się jednak przez chwilę nad wspomnianym wpisywaniem zapytań w pole wyszukiwania w Google. Wspomnieliśmy sobie, że mobilni internauci są niecierpliwi. Wszystkie smartfony dostępne obecnie na rynku posiadają możliwość wyszukiwania głosowego. Jest to kolejna rzecz charakteryzująca użytkowników mobilnych, którzy bardzo chętnie korzystają z tej funkcji. Nie dość więc, że czekanie na pełne załadowanie się strony WWW zniechęca użytkownika, to nawet wpisywanie ręcznie zapytania staje się zbyt niewygodne i niepraktyczne. Łatwiej bowiem i o wiele przyjemniej, a czasem nawet dużo bezpieczniej, np. podczas jazdy samochodem, jest zadać pytanie za pomocą swojego głosu niż stukać w ekran smartfonu. Dotyczy to szczególnie fraz z tak zwanego długiego ogona, czyli zapytań dłuższych niż dwa, trzy słowa.
Google reaguje
Na przestrzeni ostatnich kilku lat zauważamy bardzo silne zainteresowanie mobilnością wśród pracowników Google odpowiadających za szlagierowy produkt tej firmy, czyli wyszukiwarkę. Ta zaś zmienia się coraz mocniej, uwzględniając potrzeby użytkowników mobilnych, i jak możemy się domyślać, im większą stają się oni częścią całości osób korzystających z Google, tym większe te zmiany będą. Jak się okazuje, największe są wciąż przed nami.
Na czym jednak ma opierać się kręgosłup zmian, które kryją się pod nazwą Mobile-First Index? Zacznijmy od tego, jak jeszcze w 2014 roku działały roboty wyszukiwarki. Otóż nie istniało wówczas żadne rozróżnienie między desktopem i mobile, a mówiąc ściślej algorytm brał pod uwagę wersję desktopową, nie zwracając większej uwagi na wyświetlenia mobilne. Roboty więc kierowane zapisami algorytmu odwiedzały witrynę, badały i indeksowały jej zawartość pod kątem nawet kilkuset różnych czynników, tak by w momencie wysłania zapytania do wyszukiwarki przez użytkownika wiedzieć, które strony mu zaproponować. Niezależnie więc od tego, czy strona posiadała wersję responsywną, mobilną czy też w ogóle nie była dostosowana do urządzeń mobilnych użytkownicy otrzymywali takie same wyniki wyszukiwania. Zmiany przyniósł 2015 rok, kiedy to nastąpiła aktualizacja algorytmu Google o nazwie Mobilegeddon. Nazwa ta, nawiązująca do armageddonu, przyjęła się w branży SEO, gdyż spodziewano się ogromnej rewolucji, która miała dosłownie wywrócić do góry nogami wyniki wyszukiwania. Wtedy to Google oficjalnie uznało mobilność za czynnik wpływający na pozycję strony WWW. W internecie zawrzało. Zaczęto masowo dostosowywać witryny do urządzeń mobilnych, bojąc się, że wprowadzone w algorytmie zmiany mogą niekorzystnie odbić się na ruchu płynącym na stronę z wyników organicznych Google.
Jak czas pokazał, obyło się bez rewolucji, a wyniki wyszukiwania nie zmieniły się tak mocno, jak się spodziewano. Google udało się jednak coś niezwykle ważnego. W ciągu bardzo krótkiego czasu gros portali internetowych zadbało o swoje wersje mobilne, co dla wyszukiwarki ma nieocenione znaczenie. Dzięki temu może ona udostępniać swoim użytkownikom lepsze, przyjemniejsze w przeglądaniu i wygodniejsze w obsłudze na smartfonach wyniki wyszukiwania.
Wróćmy więc do sposobu działania robotów wyszukiwarki. Wchodząc na stronę WWW w celu zaindeksowania jej treści robot, po zmianach z 2015 roku, wybiera nadal wersję desktopową, natomiast to, czy strona jest dostosowana do wersji urządzeń mobilnych, jest dodatkowym czynnikiem, który może, ale nie musi wpłynąć na jej pozycję na daną frazę w wynikach wyszukiwania. Zmiany znane pod nazwą Mobile-First Index będą wprowadzać w tym względzie znaczącą różnicę. Indeksacji poddawana będzie bowiem już nie wersja desktopowa strony, lecz, w pierwszej kolejności, mobilna. Można więc powiedzieć, że mobilność stanie się niejako superczynnikiem rankującym w Google. Bez niej pojawienie się w wynikach wyszukiwania będzie mocno utrudnione, choć jak przekonują pracownicy amerykańskiego giganta, nie niemożliwe.
Jak przygotować się do zmian
Czy Mobile-First Index naprawdę może wywrócić do góry nogami obecne wynik wyszukiwania? Jak przekonuje część specjalistów, jeśli nasza strona ma odpowiednią wersję responsywną, nie musimy się niczym przejmować. Jednak takie optymistyczne podejście wydaje się zbyt proste i nie do końca uzasadnione.
Nie wystarczy bowiem zadbać o to, aby strona poprawnie wyświetlała się na urządzeniach mobilnych. Ogromnego znaczenia nabiera kwestia szybkości ładowania strony. Jak wspomnieliśmy nieco wcześniej, użytkownicy smartfonów znacznie szybciej zniechęcają się i prędzej podejmują decyzję o opuszczeniu wyniku wyszukiwania niż ich desktopowi odpowiednicy. Świadomość tego problemu, który każdy analityk bardzo szybko wychwyci w statystykach strony, istnieje oczywiście wśród twórców portali internetowych i właścicieli sklepów online, którzy próbują mu przeciwdziałać. Niestety, bardzo często kończy się to daleko idącą minimalizacją wersji mobilnej strony WWW.
Ukrywanie niektórych elementów strony wydaje się rozsądnym podejściem. Mniejsza witryna szybciej się załaduje i zwiększa szanse na to, iż użytkownik pozostanie na niej dłużej, np. dokonując zakupu. Bardzo często jednak podczas projektowania wersji mobilnej wylewamy przysłowiowe dziecko razem z kąpielą. Niepokazywanie części strony w wersji mobilnej, po zmianach związanych z Mobile-First Index, spowoduje, że Google prawdopodobnie w ogóle nie zaindeksuje w swoich zasobach tej zawartości.
Częstą praktyką jest ukrywanie całych bloków tekstów lub opisów produktów w e-commerce, co jest niczym innym, jak tylko strzałem w stopę. Jeśli bowiem treści nasyconej słowami kluczowymi nie będziemy pokazywać w wersji na smartfony, Google może w ogóle nie dowiedzieć się, że taka treść na stronie istnieje! Co za tym idzie, nie zostaniemy zaindeksowani na konkretne, znajdujące się w tej treści frazy kluczowe i możemy zapomnieć o wizytach z ruchu organicznego wyszukiwarek. Podobnie sytuacja wygląda z wszelkiego rodzaju grafikami. Kierując się dobrymi chęciami, często je ukrywamy w wersjach responsywnych, tak aby nie zużywały niepotrzebnie zasobów strony. Problem w tym, że na dobrych chęciach zbudowano fundamenty piekła i takie właśnie piekło możemy dla swojej witryny internetowej zgotować. Obrazy zamiast ukrywać, powinny być dobrze zoptymalizowane, opisane słowami kluczowymi, tak, aby stanowiły realną wartość dla wyszukiwarki i użytkownika. Usuwając je całkowicie, zachowujemy się jak lekarz amator, który po zdiagnozowaniu bólu w nodze postanawia uciąć nogę.
Witryny pod lupę
Warto podczas wdrażania wersji responsywnej strony przeprowadzać liczne testy i badać zachowania użytkowników na stronie. Jeśli tylko zauważymy odpływ ruchu mobilnego, dołóżmy wszelkich starań, aby wykryć jego przyczynę. Być może przycisk „kup to” źle wyświetla się na tablecie lub poszukiwana treść ucina się w połowie, zasłonięta kiepsko usytuowanym sliderem? Właśnie teraz jest czas na to, aby porządnie przejrzeć witrynę pod kątem mobilności. Podczas konferencji SMX w Stanach Zjednoczonych przedstawiciel Google Gary Illyes poinformował, że prace nad Mobile-First Index wciąż trwają, a zostaną ukończone najprawdopodobniej w drugiej połowie 2018 roku. Mamy więc jeszcze trochę czasu, który świetnie by było spożytkować na odpowiednie przygotowanie się, prawda?
No dobrze, przyjmijmy, że ze swojej strony zrobiliśmy już absolutnie wszystko, co było w naszej mocy. Zadbaliśmy o odpowiednią stronę mobilną, a po wnikliwych testach wprowadziliśmy jeszcze ostatnie drobne poprawki, w wyniku których nasi użytkownicy mogą w sposób prosty i przyjemny odwiedzać naszą witrynę na dowolnym urządzeniu. Czy w takim wypadku możemy spać spokojnie, bez żadnych obaw o pozycje naszej strony w wynikach wyszukiwania? Niestety nie. Nie wiemy bowiem, jak Google zacznie traktować linki przychodzące ze stron nieresponsywnych.
Wartościowe rekomendacje
Każdy, kto choć trochę zetknął się z tematem SEO czy też mówiąc popularnie pozycjonowania wie, że dużą rolę podczas ustalania pozycji strony w wynikach Google mają linki, które do niej kierują. Linki stanowią dla robotów Google niejako wirtualną rekomendację. Jeśli posiadamy dużo linków z wartościowych jakościowo stron, to tak, jakby wielu przykładnych obywateli, mających uznanie społeczeństwa, rekomendowało nas w oczach wyszukiwarki. Jeśli zaś linki odsyłające do naszej witryny pochodzą z kiepskiej jakości źródeł (fora internetowe, katalogi stron, komentarze na blogach itp.), rekomendacje te nie mają zbyt wielkiej jakości. Podczas zdobywania linków należy zachować daleko idącą ostrożność. Link pochodzący ze strony, której wartość Google zakwalifikuje bardzo nisko (np. zawirusowanej lub zawierającej niedozwolone treści), może dać nam taki sam efekt jak rekomendacja od menela spod budki z piwem lub odsiadującego wyrok zbira.
Wróćmy jednak do Mobile-First Index – strony nieposiadające wersji mobilnej będą traktowane po macoszemu przez roboty wyszukiwarki. Jak więc Google potraktuje linki płynące z takich stron? Wydaje się wielce prawdopodobne, że stracą one nieco na wartości, a w niektórych przypadkach, gdzie np. blok tekstowy, w którym znajduje się link do naszej strony jest ukryty dla wersji mobilnych, zostanie on całkowicie zignorowany, nie przynosząc nam żadnej realnej wartości. Powinniśmy więc, póki jest na to czas, przebadać nasz profil linkowy pod kątem jego dostosowania do wersji mobilnej. Być może warto podpowiedzieć nieuświadomionemu właścicielowi takiej strony potrzebę zainwestowania w wersję responsywną. Jeśli natomiast nie mamy żadnej możliwości wpływu na to, zastanówmy się nad możliwością pozyskania linku odsyłającego z podobnego pod względem wartości miejsca w internecie, tak aby nasz profil linkowy możliwie jak najlepiej zabezpieczyć przed nadchodzącymi zmianami. Pamiętajmy, że przezorny zawsze ubezpieczony!
Słowa kluczowe – ludzkim głosem
Mamy już więc za sobą przygotowanie techniczne strony i gruntowny przegląd profilu linkowego. Ostatnią, lecz niemniej ważną rzeczą, na którą musimy zwrócić uwagę, są słowa kluczowe, których używają użytkownicy mobilni. Tutaj duże zmiany związane są z omawianym już wyszukiwaniem głosowym oraz z wyszukiwaniem lokalnym. Jak pokazują statystyki, zapytania kierowane głosowo różnią się znaczenie od tych wpisywanych na klawiaturze komputera bądź wstukiwanych w ekran smartfonu. Są zazwyczaj dłuższe i, chciałoby się rzec, bardziej ludzkie. Przykładowo więc: o ile zastanawiając się nad ceną świątecznej choinki w Warszawie wpiszemy „Choinka warszawa cena”, o tyle zadane to pytanie w wersji głosowej może ono brzmieć „Ile kosztuje choinka w Warszawie?”. Rozmawiając z ludźmi, używając własnego głosu, jesteśmy przyzwyczajeni do używania pełnych zdań i tak też mówimy do telefonu. Rosnąca liczba zapytań z urządzeń mobilnych powinna więc zwrócić naszą uwagę na kwestie fraz, na jakie chcielibyśmy się wyświetlać w wynikach wyszukiwania.
***
Choć do pełnego wejścia w życie zmian w algorytmie Google znanych pod nazwą Mobile-First Index zostało jeszcze sporo czasu, to już dziś powinniśmy zacząć przygotowania. W przeszłości największej wyszukiwarce świata zdarzało się już wprowadzać aktualizacje algorytmiczne, które dla wielu stron były tak dużym szokiem, że już nigdy nie zdołały się po nich podnieść. Mając to doświadczenie w pamięci, spróbujmy spojrzeć na swoje witryny oczami użytkownika mobilnego i zadajmy sobie pytanie „Co jeszcze mogę dla Ciebie zrobić, przyjacielu?”
ARTYKUŁ Z WYDANIA DRUKOWANEGO
Michał Bednarski, specjalista SEO w agencji interaktywnej Marketing Mind. Na co dzień autor bloga o marketingu online Lepiej-widoczni.pl.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.