Klata i biceps nie zawsze sprzedają
Magdalena Rodak-Dębowska
Marketing w Praktyce / Narzędzia
Prężące się ciała, gołe klaty, kaloryfer na brzuchu i odkryte pośladki. Wyświechtane hasła w stylu: „Bądź lepszą wersją siebie”, „Krew, pot i łzy”, „Płaski brzuch”. Taki e‑mailing robi się sam. Przyjemnie. Tylko czy ludzie na to się jeszcze nabierają?
Lektura tego artykułu to jednocześnie ćwiczenie i inspiracja. Ćwiczenie, ponieważ spróbujcie wypisać na jego podstawie 20 różnych tematów na ciekawy content punktowy. Dużo? Przekonacie się, że wcale nie: wystarczy dobra znajomość branży i klientów. Inspiracja, ponieważ ostatni fragment pokazuje praktyczne i skuteczne podejście do tworzenia contentu punktowego, a także codziennego.
redakcja
Czy nadal wystarczy kilka stockowych zdjęć idealnych, młodych sylwetek, aby sprzedawać usługi fitness? Czy to w ogóle wyzwala w nas chęć zakupu karnetu lub treningu personalnego?
Jeśli pozostaniemy w przekonaniu, że fitness służy jedynie osiąganiu zgrabnej sylwetki i wyników na zawodach biegowych czy triathlonowych, możemy poważnie ograniczyć potencjalną grupę odbiorców. Uleganie stereotypom może zawsze szkodzić.
Kiedy prowadzę warsztaty z przyszłymi trenerami personalnymi na temat budowania marki, marketingu w tym zawodzie, zaczynamy od budowania person. To podstawowe narzędzie dla marketerów pozwala spojrzeć trenerom inaczej na swoich potencjalnych klientów. Przychodzą zapatrzeni w instagramowe profile swoich idoli, gdzie co drugie zdjęcie to eksponowanie odsłoniętego, wyrzeźbionego ciała. Chcą być jak oni i często wierzą, że to przekona też każdego klienta.
Dopiero praca z personami pozwala im zrozumieć, z jakimi bolączkami, problemami i oporami boryka się przeciętny użytkownik klubu fitness, nie wspominając już o tych, którzy nigdy się tam nie pojawiają ze względu na bariery związane z ocenianiem. Uwielbiam obserwować, jak podczas warsztatu sami dochodzą do wniosku, że klata i biceps nie zawsze sprzedadzą ich usługi.
Zaczynajmy od zrozumienia
Jeśli wszystko zaczniemy od zrozumienia klienta, to odkryjemy, że pod powierzchownymi deklaracjami w stylu – „nie mam czasu” czy „nie stać mnie”, tak naprawdę znajdują się inne obawy, opory przed korzystaniem z klubów fitness.
Według przeprowadzonego przez nas wbadania1 , z powodu atmosfery oceniania i porównywania co czwarty Polak odczuwa blokadę przed trenowaniem w klubach. W podobnym stopniu taką opinię podzielają osoby, które uczęszczały do klubów i zrezygnowały. Nawet regularnie ćwiczący w klubach fitness( 25 proc.) uważają, że w tych miejscach „wszyscy się porównują i oceniają z każdej strony”. Niemal co trzeci częsty bywalec spotyka się w klubie z drwiącym spojrzeniem. Aż 21 proc. z nich zdarzyło się odczuć, że nie pasują do tego miejsca z powodu braku… markowych ciuchów.
Chcą ćwiczyć dla przyjemności, relaksu i zdrowia
Same kluby fitness nietrafioną komunikacją utrwalają bariery i stereotypy dotyczące trenowania w siłowniach. A potencjał trafienia w potrzeby, które naprawdę zachęcą ludzi do regularnego korzystania z usług fitness, jest niemały.
Zgodnie z raportem Multipsort Index dla 51 proc. Polaków aktywność fizyczna to przede wszystkim okazja do relaksu i możliwość aktywnego odpoczynku. W grupie tej największą motywacją do podejmowania aktywności jest zdrowie, a kluczowa jest w tym zakresie profilaktyka. Praca nad sylwetką i wyglądem to motywator już tylko dla 20 proc. Chociaż i w tym segmencie dużą rolę odgrywa troska o zdrowie. Dla obu wspomnianych grup relaks i zabawa spełniają, zaraz po pierwszych motywatorach, istotną rolę. Mocna determinacja i nastawienie na wysiłek zadeklarowało jedynie 11 proc. badanych.
Takie wyniki dają odpowiedzi na wiele pytań. Ludzie chcą ćwiczyć dla przyjemności, relaksu i zdrowia przede wszystkim. Wygląd i mocny wycisk to zdecydowanie motywacja dla mniejszej grupy odbiorców. Warto się zatem zastanowić, dlaczego zachęcając potencjalnych klientów do swoich usług, ogromna większość klubów fitness w swojej komunikacji wykorzystuje jako zachętę jedynie „sylwetkę bikini” i „krew, pot i łzy”?
Gros ludzi nie znosi wysiłku fizycznego, zmęczenia, bólu i zapachu potu ćwiczących na siłowni ludzi. Kobieta w średnim wieku, która niejednokrotnie próbowała uzyskać figurę modelki, nie złapie się na hasło „Płaski brzuch w 4 tygodnie”. Niewątpliwie może o tym marzyć, ale niemożliwe do spełnienia obietnice spowodują, że będzie zawiedziona po raz kolejny albo najzwyczajniej już w to nie uwierzy.
Na chandrę i depresję
Wracając do wyników badań, które zleciliśmy, 2/3 ćwiczących jest zdania, że treningi pomagają zredukować stres oraz przeciwdziałają chandrze i depresji. Aktywni wskazują również pozytywny wpływ na poczucie pewności siebie. To zdecydowanie argument, dla którego wielu ludzi zaczyna się ruszać – po treningach czują się spełnieni, a ich nastrój poprawia się.
To wszystko zostało udowodnione naukowo. Aktywność fizyczna, szczególnie dyscypliny wytrzymałościowe, powoduje wydzielanie endorfin, nazywanych hormonami szczęścia. Od początku wykorzystywała to w swojej komunikacji i postach na fanpage’u Ewa Chodakowska, nazywając swoje fanki endorfinkami.
W raporcie IQS czytamy, że osoby ćwiczące w klubie zdają się być bardziej zadowolone ze swojego życia. Ponad 40 proc. podoba się sobie. To trzy razy więcej w porównaniu do osób niećwiczących. Natomiast w analogicznym zestawieniu niemal siedmiokrotnie więcej osób czuje, że podoba się innym ludziom. Jeśli tylko ktokolwiek pozostaje wierny regularnym treningom, czuje na własnej skórze, jak zmienia się postrzeganie świata i jak często aktywność fizyczna pomaga dźwignąć się w trudnych życiowo momentach. Te doświadczenia warto wykorzystać w marketingu usług fitness (...)
Co zamiast strategii czerwonego oceanu?
Jak rozwojowy jest rynek fitness? Wartość europejskiego rynku przed dwoma laty wyniosła 27,2 mld euro. To wzrost o 3,5 proc. w stosunku do roku wcześniejszego. Pod względem ubiegłorocznych przychodów pierwsza dziesiątka największych rynków fitness z Polską na siódmym miejscu ma ponad 80 proc. udziału w całości. Mamy jednak poważny problem. Od kilku lat w raporcie Deloitte wskazywana jest podobna liczba klubów fitness w Polsce. Pokazuje to, że równie dużo klubów się otwiera, ale równie dużo nie jest w stanie przetrwać na rynku. Usługodawcy fitness ścigają się kolejnymi promocjami sprzedaży w walce o tych samych użytkowników. Łatwiej jest bowiem pozyskać świadomego klubowicza przekupując go coraz tańszym członkostwem, niż pracować nad pozyskaniem nowych, tych, którzy nigdy w klubie fitness jeszcze nie byli. Strategia czerwonego oceanu – krwawa walka o tego samego klienta – zdecydowanie wiedzie prym i na rynku fitness.
Odrobina wysiłku włożonego w realizowanie misji, która mogłaby być misją szeroko pojętej branży fitness, byłaby szansą na zwiększenie potencjału dla wszystkich usługodawców w tym obszarze. Warto ją realizować propagując idee, które przekonają kolejne grupy odbiorców:
- Aktywność fizyczna jako profilaktyka zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego – wszak nie bez kozery ludzie płacą za abonamenty medyczne, bo opłacają w ten sposób własne poczucie bezpieczeństwa.
- Komunikacja w zgodzie z trendem Body Positive pozwoli przełamać bariery związane z idealną sylwetką, z którą utożsamiani są klienci klubów fitness.
- Zobowiązanie z potrzeby, a nie przymusu zmniejszy opory, które wynikają z konieczności podpisywania długoterminowych umów z klubami fitness.
- Dostarczanie takich doświadczeń klubowiczom, które powodują, że czują oni potrzebę systematycznego korzystania z usług fitness, bez przykrego poczucia konieczności ze względu na regularnie schodzące z konta opłaty za członkostwo w klubie fitness.
[fragment artykułu z Marketing w Praktyce]
Magdalena Rodak-Dębowska, instruktor oraz szkoleniowiec fitness, z doświadczeniem w zarządzaniu i promocji klubów fitness. Prowadzi blog o rynku fitness Fitness PR. Obecnie odpowiada za działania marketingowe sieci klubów fitness Zdrofit i S4.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.